Obejrzałam ten film wiele, wiele razy na przestrzeni lat... Każdorazowo przeżywam ów obraz, nastraja mnie nostalgicznie, uduchawia... Choć nie jest to szczyt artyzmu, - nie uważam Mészáros za dobrą reżyserkę (i to żenujące kreowanie rólek dla męża, już byłego, którego uważam za skończone i totalne beztalencie...) - film jest absolutnie wart obejrzenia, ze względu na osobę Świętej, doktor Kościoła. Nie jest to biografia. Nie jest to dokument. Jest to wizja reżyserki. Jest w tym filmie wiele scen bardzo źle zagranych (wszystkie z partycypacją Nowickiego), ale też wiele bardzo dobrych. Maia Morgenstern jest wybitną aktorką. Wciela się genialnie w rolę Edyty Stein. Módl się za nami, św. Tereso Benedykto od Krzyża!
Ewidentnie masz uprzedzenie do Nowickiego, bo trudno inaczej tłumaczyć kuriozalne słowa o "skończonym i totalnym beztalenciu".
Krótko mówiąc - bzdura do sześcianu.
Myślę ,że cała filozofię tego filmu łatwiej jest nieco zrozumieć jeśli przeczytało się cokolwiek św.Teresy albo jakieś dzieło Edyty Stein.Bez tej wiedzy w filmie trudno wychwycić o co chodziło,oprócz obrazu pewnej historii,opowieści.
Dla wierzących-święta a dla obserwatorów -surowa kobieta ze swoim postrzeganiem świata i zmaganiem się z tym co nas otacza ,
To co dzisiaj obejrzałam zatrzymało mnie w czasie a to niesamowite doświadczenie.
Jeśli chodzi o Nowickiego to jest on z tej starej szkoły aktorów,których nie wypada zbytnio krytykować .
W wielokrotnych przypadkach to dzisiejsi aktorzy nieudolnie się na nich wzorują-z lepszym bądź gorszym skutkiem.
Ze starej szkoły był też Holoubek, którego warsztat podziwiam. Prawdziwy poeta sceny. Andrzej Łapicki - klasa sama w sobie. Nowickiemu zawsze czegoś brakowało. Według moich odczuć i obserwacji, zawsze był za mało "wczuty" w rolę oraz nie potrafił nadać granej postaci "duszy". Akurat rola w tym filmie była jedną z lepszych, które udało mu się wykreować. Mówię o osobie zmarłej, ale nie nazwałbym go aktorem wybitnym. Nie wypada raczej zaprzeczać temu, co się widzi.