Jeden jego epizod, niekiedy choćby dziesięciozdaniowy "wąteczek", jest nieraz wart krocie więcej od ociężałej, precyzyjnie "uszytej na miarę", spersonalizowanej kreacji pierwszoplanowej. Gościu "robi film" niekiedy niemal spoza kadru... Wielki dar.
Natomiast jego role pierwszoplanowe ( Bezdroża, Kobieta w błękitnej wodzie) oceniam znacznie gorzej.
Nie ukrywam, lubię go bardzo!
ps. Robił mi onegdaj balustradę w domu stolarz, jego ... sobowtór! Przyłapałem się na tym, że z miejsca faceta polubiłem, przymykałem oko na "różne takie", zapłaciłem bez zwyczajowych renegocjacji ( choć krótko mówiąc - spieprzył robotę tu i ówdzie ;) ), kawka, piwko, gawęda - wszystko "z konta" Giamattiego. Ot, taka dygresja dla psychologów, psychoanalityków i ... psychofanów ;).